niedziela, 30 listopada 2014

Czesław Miłosz

Czesław Miłosz urodził się 30 czerwca 1911 r. w Szetajniach na Litwie.  Jest potomkiem osiadłego tam od pięciu stuleci rodu szlacheckiego. Był pierwszym synem Weroniki i Aleksandra Miłosza. W 1914 roku, po wybuchu I wojny światowej, ojciec Miłosza zostaje wcielony do armii carskiej. Jako inżynier drogowy buduje mosty i umocnienia frontowe, podróżując po całej Rosji. Wraz z nim tułają się żona i mały Czesław. Dano mu wykształcenie tzw. domowe – czytać i pisać nauczyła go matka .W dzieciństwie Miłosz otrzymał więc w sposób naturalny znajomość dwóch języków : domowego, jakim był polski i rosyjskiego, który słyszał przez cztery lata wędrówki z rodzicami po Rosji.

W 1921 roku rozpoczął naukę w Gimnazjum im. Zygmunta Augusta w Wilnie. Był uczniem , jak sam wyznaje krnąbrnym. W jego dzienniczku napisano: „Awanturnik biorący udział w bijatykach na korytarzu i w klasie”. Po maturze podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Gdzie jak mówił włożył szeroki, czarny beret z czerwonym chwastem, oznakę przynależności do Akademickiego Klubu Włóczęgów, w którym głównym powodem do dumy była pogarda dla snobów, pijaków i osłów.

W 1941 roku Czesław Miłosz został zatrudniony jako woźny w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Dzięki tej posadzie miał nieograniczony dostęp do księgozbioru. Publikował wtedy teksty oryginalne i przekłady w podziemnych wydawnictwach.

Od 1945 reprezentował PRL, jako dyplomata w Stanach Zjednoczonych. W 1951 poprosił o azyl polityczny i został emigrantem. Początkowo mieszkał pod Paryżem, od 1961 roku w Berkeley w Kalifornii, gdzie objął katedrę jako profesor języków i literatur słowiańskich na Uniwersytecie Kalifornijskim. Mówił, że gimnazjum nauczyło go intelektualnie tak dobrze, że przygotowanie to wystarczyło, by stać się profesorem jednego z najlepszych amerykańskich uniwersytetów.

Przez wiele lat publikowanie wierszy Miłosza było w PRL zakazane, a jego książki zaczęły się ukazywać w kraju na nowo od 1980. gdy otrzymał literacką nagrodę Nobla. Wręczył mu ją Karol XVI Gustaw król Szwecji. Telewizja ,radio i prasa PRL podały bardzo oszczędne informacje. Nic dziwnego – nagrodzono przecież przeciwnika Polski Ludowej – jak określały poetę krajowe encyklopedie, autora którego książek nie było w księgarniach i którego nazwiska nie wymieniano w czasopismach. Sam laureat powiedział przekornie:

„ O tak, nie cały zginę, zostanie po mnie
Wzmianka w czternastym tomie encyklopedii
W pobliżu setki Millerów i Mickey Mouse. „

Czesław Miłosz zmarł 14 sierpnia 2004 roku.

                                     

niedziela, 12 października 2014

Wycieczka szkolna






Od 30 września do 1 października razem z klasą czwartą alfa i omega oraz  szóstą byliśmy na szkolnej wycieczce w Kotlinie Kłodzkiej. Na wyprawie było 50 osób. Opiekunów było pięciu i jeden przewodnik. Organizatorem wycieczki była firma "INDEX" z Katowic. Tematem tego wyjazdu była integracja i nauka.
Wyjechaliśmy o godz.7:00 30.09.2014.
O 10:00 dojechaliśmy do kopalni złota w Złotym Stoku. Jedną z wielu atrakcji był wyjazd z kopalni kolejką.
Następnie przyjechaliśmy do Lądka Zdrój , w którym jest pijalnia wód w parku zdrojowym. Moja malutka uwaga :  wody smakowały jak zgniłe jajo, ale podobno są bardzo zdrowe.
Do Jaskini Niedźwiedzia, która jest w miejscowości Kletno dojechaliśmy ok. godz.16:00. 
Na nocleg dotarliśmy do miasteczka Nowy Gierałtów. Do ośrodka agroturystycznego. Mieliśmy tam ognisko z okazji dnia chłopca.
Na drugi dzień o godz.10:00 byliśmy w Kaplicy Czaszek w Czermnej. Całe ściany były pokryte czaszkami i kośćmi .
Później pojechaliśmy w Góry Stołowe i wspinaliśmy się na Wielki Szczeliniec.
Następnie byliśmy w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdrój.     Czerpaliśmy tam własnoręcznie papier.
Od 16:00 do 17:00 jedliśmy " rarytaski :) " w McDonalds w Kłodzku.
O 20:15 dojechaliśmy z powrotem do Sosnowca
Najbardziej podobała mi się jaskinia niedźwiedzia, ponieważ były tam piękne nacieki stalagmitowe i stalaktytowe. Niektóre przypominały ciasto, ale była też taka, która przypominała Św.mikołaja. Przewodnik jaskini puścił nam pokaz świateł. Podobała mi się też kopalnia złota, ale nie znalazłam żadnego kawałka, nawet małego okruszka złota.



paulina c's Slidely by Slidely Slideshow

niedziela, 14 września 2014

Marzenia


 

                                         

Źródło: Google grafika
                                           




Każdy człowiek ma marzenie.
Myślę, że gdyby ludzie nie mieli marzeń, nie mieliby celu w życiu i każdy następny dzień nie miałby dla nich sensu. Więc pomyślałam, że napiszę o marzeniach mojego taty, mojej babci Wiesi i dziadka Rysia, ponieważ są bardzo ciekawe. Jedno z wielu marzeń mojego taty, o którym wciąż mówi to mieć motor Harley Davidson. Ma być czarny ze srebrnym silnikiem. Chciałby go mieć, bo bardzo lubi motory. Gdy był nastolatkiem jeździł motorynką. Tata marzy akurat o tym motorze, ponieważ dla niego on ma coś w sobie, ma piękny dźwięk, po prostu jest cudowny. Tak się złożyło, że jeden z ulubionych zespołów mojego taty śpiewa piosenkę o tym motorze pod tytułem ,,Harley mój". Teraz opowiem o marzeniach mojej babci. Chciałaby wyjechać do Grecji. Marzenie zaczęło się od momentu gdy moi rodzice zabrali babcie do kina na film ,,Mama Mia". Babcia bardzo polubiła Grecję, wręcz zakochała się w niej. Spodobały jej się plaże i krajobrazy. Mój dziadek jeździ na wózku inwalidzkim już dwadzieścia lat. Jego marzeniem jest by stał się cud i znów mógł chodzić. Biegałby , pływał i robił dużo innych rzeczy. Na pewno zabrałby babcie do jej wymarzonego kraju.
Moim marzeniem jest aby marzenia moich bliskich się spełniły. 




Źródło: Google grafika
                               


                                        
                           







piątek, 13 czerwca 2014

Zakręcone opowiadanie

Pewnego dnia złodziej gotował kraba w kotle.Ugotował go, wtedy spotkał złego Kaktusa i jego pomocników trujące i znikające Fasolki. Od początku się znienawidzili, ponieważ Fasolki związały złodzieja i przewróciły go. Kaktus kazał Fasolkom swoim trującym jadem zatruć kraba, żeby złodziej nie mógł go zjeść( cały czas robili mu na złość). Kaktus razem z jego pomocnikami przywlekli Złodzieja do ich tajnej kryjówki, żeby robić na nim eksperymenty.  Było tam ciemno, na stole leżały próbówki, klatki z owadami i myszami i stół do przesłuchań ludzi. Posadzili go na krześle i oświecili lampkę, która raziła go w oczy. Zaczęli szeptać do siebie:
- Co teraz planujesz doktorze GREEN? - zapytała z wrogością w oczach jedna z Fasolek.
- O czym mówisz, ty wybryku natury? - wymamrotał zdziwiony Złodziej
- Jak nic nam nie chcesz powiedzieć po dobroci to załatwimy to inaczej. - rzekł Kaktus.
Zaraz potem Fasolki otoczyły go z mini pistolecikami. Złodziej był związany, więc nie mógł się ruszyć ale przypomniał sobie, że w kieszeni spodni ma nóż. Wyjął go powoli ręką i zaczął przecinać sznurek. Po chwili Złodziej był wolny i jak najszybciej próbował uciec lecz Fasolki nie były takie głupie i przewidziały to.Wcześniej zamknęli drzwi na klucz, który teraz wisiał na szyi Kaktusa. Fasolki ze złości wtrąciły Złodzieja do więzienia. W lochach były tylko drewniane zniszczone łóżko, metalowa toaleta i małe okienko z kratami. Fasolki zamknęły Złodzieja na siedem spustów. Złodziej przez trzy dni siedział tam i jadł gotowaną marchew na śniadanie, obiad i kolacje. Pewnego dnia wpadł na pomysł, żeby jego scyzorykiem, który ma w kieszeni bluzy podważyć kraty. Ten pomysł okazał się bardzo dobrym pomysłem, ponieważ udało mu się i uciekł. Na szczęście miał przy sobie komórkę i zadzwonił na policję. Policjanci przyjechali bardzo szybko.
-Dobrze się spisałeś dzwoniąc do nas, bo oni to zbrodniarze. Cały czas szpiegują i wciąż
porywają doktora Greena, który nic im nie zrobił ale oni sobie coś ubzdurali - powiedział policjant.
-Ej, czy to nie jest ten poszukiwany? - zapytał drugi policjant.
- Racja ale w nagrodę, że znalazł zbrodniarzy nie będzie już poszukiwany. - rzekł jeszcze inny policjant.
Fasolki i Kaktus poszły do więzienia a Złodziej już nie kradł i żył swoim nowym życiem. Żeby zarabiać zaczął grać na flecie i wydobywał piękne dźwięki z nut.

piątek, 23 maja 2014

Hogwart kontra Akademia Pana Kleksa

1.Lekcja, na której kręciliśmy wypowiedzi i ciekawostki na temat postaci z Hogwartu i Akademii Pana Kleksa bardzo mi się podobała, ponieważ wszyscy musieli się przebrać i zachowywać jak postać, w którą mieli się wcielić, a to nie było łatwe wyzwanie.
                                                    
                                             
2.Najtrudniejsze dla mnie było wcielenie się w Dziewczynkę z zapałkami, ponieważ znalazłam niewiele ciekawostek na jej temat , więc postanowiłam opowiedzieć o jej marzeniach i uczuciach jakie miała przez całe swoje życie.
                                            

3.Myślę, że "Harry Potter i Kamień filozoficzny" byłby popularniejszy, ponieważ jest w nim więcej przygód niż w "Akademii Pana Kleksa".W książce J.K.Rowling jest dużo magicznych i fantastycznych istot, które budzą ciekawość i chęć czytania dalszych części.
4.Pomysł na szkołę z wieloma nauczycielami spodobał mi się najbardziej. Zarówno nauczyciel i uczeń mogą wybrać swojego ulubieńca. Dla ucznia jeden z nauczycieli zawsze będzie wzorem do naśladowania.
5.Szkoła w 2076 nie będzie tą samą szkołą co teraz. Pełną biegających dzieci, krzyków, wspólnych zabaw. Wszystko będzie nowoczesne. Nie będzie zeszytów, tylko elektroniczne płytki, na których będzie się pisało palcem. Zamiast książek będą hełmy wyglądające jak kask do roweru, które będą nam przekazywać wiedzę łącząc się z naszym mózgiem za pomocą przyssawek. Na sprawdzianie każdy uczeń będzie miał własne malutkie pomieszczenie, by żaden inny uczeń nie usłyszał jego odpowiedzi. Zamiast kartek ze sprawdzianami byłyby małe przyciski z diodami, jakby się je nacisnęło pojawiałby się mały hologram z pytaniem, a odpowiedź mówiłoby się do małego mikrofonu.
6.Książka "Akademia Pana Kleksa" posiada elementy baśniowe chociaż nią nie jest. Gdyby była baśnią nie byłaby tak rzeczywista.Baśnie nawiązują do czasów przeszłych a akcja W "Akademii Pana Kleksa " mogłaby rozgrywać nawet w naszych czasach. 

środa, 30 kwietnia 2014

Walka finałowa

Najłatwiejsze w wykonaniu książeczki było nagrywanie mojego głosu, ponieważ wystarczyło tylko klikać i mówić do mikrofonu. Drobne problemy sprawiało mi znajdywanie i kopiowanie pobranych obrazów. Najtrudniejsze było rysowanie obrazków związanych z "Walką finałową", zajęło mi to dużo czasu.

czwartek, 13 marca 2014

Mały niedźwiadek

        Pewnego dnia bawiłem się na trawie. Nagle zaatakował mnie duży kotek, więc zacząłem uciekać. Jak uciekałem, to wbiegłem na jakiś długi patyk. Kotek wszedł za mną. Bardzo się bałem, więc się wycofałem, aż wszedłem na cieniutki koniec patyka, on się złamał i wpadłem do wody. Nie umiałem pływać, ale złapałem się jakieś kłody. Było mi zimno i porwał mnie prąd. Duży kotek stanął na głazie w rzece, a prąd płynął w tamtą stronę. Już myślałem, że mnie zje, ale prąd zmienił kierunek. Dopłynąłem do brzegu i na niego wszedłem. Kotek stanął koło mnie i zadrapał mnie w nosek. Ryknąłem na niego. Na szczęście uciekł. Na początku myślałem, że się mnie przestraszył, ale gdy się odwróciłem, za mną stała mama, która polizała mnie w ranę i przytuliła.
       
Gdy wróciliśmy do domu, mama opatrzyła mi rany i położyła spać. Następnego dnia rano poprosiła, żebym poszedł do lasu pozbierać jagody (ale tylko niebieskie).
Gdy szedłem sobie leśną ścieżką zobaczyłem ogromne pole jagód. Zanim zacząłem je zbierać, sprawdziłem, czy przypadkiem nie są gorzkie.Szedłem sobie za smaczniutkimi jagodami i wtedy zauważyłem, że doszedłem do środka czarnego lasu. Nie wiedziałem jak wrócić do domu. Zacząłem płakać . Mój szloch był tak głośny, że wilki, które były niedaleko zaczęły wyć. Przestraszyłem się bardzo, bo zauważyłem ich cienie blisko siebie. Podeszły do mnie i wtedy zauważyłem wśród nich człowieka, który próbował udawać jednego z nich ale nie bardzo mu to wychodziło. Na szczęście rozumiałem troszeczkę wilczy język i okazało się, że oni nie chcieli mnie zjeść tylko odprowadzić bezpiecznie do domu. Od tego momentu zaprzyjaźniłem się z tym człowiekiem, który miał na imię Mowgli. Kiedyś zapoznał mnie ze swoimi przyjaciółmi panterą Bagheerą i misiem Baloo. Okazało się, że Baloo jest kuzynem siostry mojej babci. Odtąd spotykaliśmy się w naszej tajnej kryjówce ( ale nie powiem Wam gdzie ona jest, bo to nasz sekret).



wtorek, 18 lutego 2014

W naszej szkole są książkowe mole

Gdy jeszcze nie umiałam czytać, robiła mi to moja mama. Teraz gdy już umiem, jestem do tego zmuszana, chociaż czasami czytam z własnej woli i powoli zaczyna mi się to podobać. Najczęściej czytam książki detektywistyczne. Teraz zaczęłam czytać: "TRZY PAULINY I DUCH W ZAMKU" autorki Barbary Wendelken. Moja mama zawsze wypożycza z biblioteki dwie książki, dla siebie i dla mojej babci. Najchętniej czyta książki obyczajowe, nie lubi romansów, tak samo jak moja babcia. Mój tata woli słuchać audiobooki, a dziadek lubi gazety. Za zadanie mam zachęcić wszystkich do przeczytania książki „Mikołajek” autora Rene Goscinny. Spodoba Wam się, bo to zabawna książka. Każdy rozdział opisuje inną przygodę. Jeden z rozdziałów opowiada o tym, że Mikołajek ze swoim stryjem wybrał się do opery. Moim ulubionym rozdziałem jest „Wielkanocne jajko”. Jeżeli chcecie dowiedzieć się o czym jest ten rozdział musicie przeczytać. W 2156 roku moim zdaniem rzadko znajdzie się człowiek, który będzie czytał książki w taki sposób jak my wszyscy teraz. Zakładać będziemy wtedy elektroniczne okulary, z których wychodzić będą kabelki, a na ich końcach będą przyssawki, które będziemy przyczepiać do czoła. Z tego urządzenia wysyłane będą informacje zawarte w elektronicznych książkach. Gdy naciśniemy odpowiedni guziczek, przedstawi „czytającemu” hologram, który wyglądać będzie jak elektroniczny ekran. Jak najedziemy się na niego palcem pojawi się następna scena.

środa, 15 stycznia 2014

Nie bądź obojętny




                                           
                                       


W tym roku marzenia o jeździe na nartach czy na sankach raczej się nie zrealizowały, bo nie padał śnieg , ale udały się kampanie społeczne i chciałabym coś o nich napisać.
Co roku organizowane są świąteczne kampanie, które mają na celu zebranie pieniędzy dla osób potrzebujących.  Opiszę jedną organizację, która działa cały rok bez przerwy, a w okresie świątecznym jest pomysłodawcą i organizatorem kampanii społecznej „Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom”. Tą fundacją jest Caritas Polska, która jest instytucją charytatywną. Powstała 10 października 1990 roku. Organizuje ogólnopolskie zbiórki funduszy dla Polski i zagranicy, udziela pomocy jednorazowej i długofalowej, materialnej, finansowej osobom bezrobotnym, bezdomnym, chorym, starszym, dzieciom z rodzin ubogich. Polega ona  na sprzedaży świec, które w Wigilię Bożego Narodzenia zapalane są na polskich stołach na znak solidarności z najbardziej potrzebującymi w Polsce i na świecie. W 2013 roku Caritas rozprowadziły blisko 3 miliony wigilijnych świec. Cele, na które przeznacza się środki zebrane podczas akcji „Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom", są takie same co roku, bo przecież taka jednorazowa akcja nie rozwiąże, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystkich problemów.   Wpływy uzyskane z Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom przeznaczone są na całoroczne dożywianie tysięcy dzieci, wiele z nich będzie mogło zjeść ciepły posiłek w szkole, pojechać na wakacje z rówieśnikami lub po prostu pójść do szkoły w ciepłych butach, jak inne dzieci.   Z tej sumy pewna część pójdzie na pomoc edukacyjną oraz letni wypoczynek, turnusy rehabilitacyjne dzieci niepełnosprawnych. Nabywając świecę bierzemy udział w akcji współodpowiedzialności za innych i za dzieci.


                                      

niedziela, 5 stycznia 2014

Zimowe Wspomnienia Mojego Dziadka Ryśka

Poprosiłam mojego dziadka, żeby opowiedział mi swoje najciekawsze wspomnienia z dzieciństwa.. Okazało się, że mój dziadek był niezłym łobuzem. Wybrałam parę najciekawszych zebranych historii. Najwcześniejszym jego wspomnieniem były ucieczki w samych skarpetkach z przedszkola. Gdy przedszkolanki go szukały, okazywało się, że on ukrywał się we własnym domu. W latach jego dzieciństwa nie było komputerów i telewizorów, i żeby nie było nudno, dzieci wymyślały różne zabawy, nie zawsze bezpieczne. Miał on szczęście przeżyć wiele mroźnych i śnieżnych zim, nie to co teraz. Pewnego zimnego dnia wszystkie ulice zamarzły i dziadek z kolegami wymyślili, że będą się łapać zderzaków samochodów ciężarowych ( tylko takie wtedy jeździły, rzadko zdarzały się osobowe ) i ślizgać się na zrobionych własnoręcznie łyżwach. Niestety gdy dziadek złapał się ciężarówki po chwili się zorientował, że nie może się odczepić, bo jego kurtka zaczepiła się o wystający element ciężarówki. Całe szczęście, że samochód zatrzymał się na następnej ulicy. Innego mroźnego dnia dziadek z przyjaciółmi na długiej przerwie poszedł pojeździć na zamarzniętej na przeciwko szkoły sadzawce. Gdy wszedł na lód, on się pod nim załamał. Szybko wyskoczył z zimnej wody, wystraszony i zziębnięty pobiegł do domu. Za czym tam dobiegł zamarzły mu spodnie i kalesony. Najzabawniejszym psikusem jaki zrobił to wyłapanie wróbli z pod dachu i wpuszczenie ich do środka pobliskiego baru. Zamknął drzwi, a to co się tam działo przypominało walkę dzikiego kota z psem. Większość szklanek została potrzaskana, a goście byli zdziwieni tym co się tam wyprawiało. W dzisiejszych czasach chyba nie przydarzą nam się takie przygody, ponieważ wolny czas spędzamy przed telewizorem lub przy komputerze. I tak się zastanawiam, co my będziemy opowiadać naszym wnukom :-(